To, że się ostatnio wszędzie spóźniam i moja doba jest za krótka to już norma. Wydaje mi się, że przez następne kilka miesięcy to się nie zmieni i nie sądzę, aby to nastąpiło jak Mała się już urodzi. Wręcz odwrotnie, coś mi się wydaje, że jeszcze bardziej będzie mi brakować czasu :) Takie już są tego uroki.
Mimo, że brzuszek rośnie- w końcu to już 5 miesiąc, wybraliśmy się już prawie 3 tygodnie temu (!!!jak ten czas ucieka!!!) na Andrzejki. Na szybko przed imprezą postanowiłam pomalować pazurki i oczywiście nie obeszło się bez makijażu.
Moim tematem przewodnim była czerń i złoto, czy wyszło? Same oceńcie...
Manicure prosty i szybciutki, złoty lakier PAESE, do tego pieczątka i kreseczki namalowane pisakiem lakierowym
Co do makijażu to sprawił mi wiele frajdy. Po pierwsze na co dzień się, aż tak nie "tapetuje", a po drugie uwielbiam czerń na powiekach! :P
Myślę, że jakoś uszłam w tłumie. Teraz czeka mnie Sylwester i mimo wszystko się na niego wybieram, ale niestety w Andrzejki pożegnałam się już z moimi cudnymi 10-cio centymetrowymi szpileczkami . Po świętach czeka mnie polowanie na wygodne balerinki. Ciekawe czy znajdę coś i najważniejsze pytanie:
Czy wejdę w sukienkę, którą kupiłam już w hmm... październiku? Hehe oby tak, ale to się jeszcze okaże. Wydaje się na tyle elastyczna, że mam nadzieję, że mimo świątecznego łakomstwa zameczek się dopnie. Trzymajmy kciuki :)
A tutaj cały, skromy, Andrzejkowy look i moja najlepsza przyjaciółka Asia. Nie mam pojęcia jak ze sobą wytrzymujemy od podstawówki ale jedno jest pewno-
PRZECIWIEŃSTWA SIĘ PRZYCIĄGAJĄ :)
Pozdrawiam, SkySweet :)